niedziela, 15 października 2017

Poznam sympatycznego Boga

Szperając w wirtualnej bibliotece publio.pl natrafiłem na  Poznam sympatycznego Boga, o ho pomyślałem kolejny zakręcony guru ze swoją wizją świata i zbawienia. Książka jednak umieszczona była w dziale podróże/reportaże a wydawnictwo Carta Blanca specjalizuje się raczej w tego rodzaju pozycjach. Kliknąłem na link, przeczytałem notkę i kilka sekund później zostałem właścicielem książki Erica Weinera.



Przyjemnie czyta się te niezobowiązujące spotkania z przedstawicielami nurtów religijnych które w jakiś sposób zainteresowały autora. Bardzo często są to odłamy nieco odstające od głównego nurtu. Odwiedza na przykład wirujących derwiszy w Turcji (łącza się z Bogiem po przez taniec i śpiew) pokojowo nastawiony odłam islamu. Wybiera się do Indii w poszukiwaniu sensu bytu a odnajduje pasjonatkę zamknięta w domu na górze. Szczęśliwą w całości poświęcona swoim pasją. Buddyzm z pozoru religia bez nadziei: Rodzimy się. Cierpimy. Umieramy. Rodzimy się znów, znów cierpimy, jeszcze raz umieramy i tak dalej, przez bardzo długi czas... Buddyści jednak skupiają sie jedynie na tu i teraz nie rozpamiętują przeszłości i nie spoglądają za daleko w przyszłość. Szukają szczęścia w danej chwili i to im się udaje.
W swoich podróżach nie zapomina o katolikach lądując na kilka tygodni w franciszkańskim klasztorze na Południowym Bronxie w Nowym Jorku. Prowadzą oni noclegownie i przytułek a ich dewizą są słowa zaczerpnięte z ew. św. Mateusza: Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie... (Mt 10,8).
W Las Vegas spotyka Realian którzy wierzą że rodzaj ludzki i wszelkie życie na Ziemi zostały stworzone przez niebywale inteligentną i życzliwą rasę obcych zwaną Elohim. Mają powrócić w roku 2035 a do tego czasu życzą sobie, żeby ludzie po prostu korzystali z życia. Stworzyli nas, abyśmy mogli zażywać przyjemności. Wysoka technologia pozwala im ciągle nas obserwować i od czasu do czasu przekazywać wiadomości za pośrednictwem Ostatniego Proroka.
W Chinach spotyka taoistów z ich yin i yang, przeciwieństwach które wciąż się przyciągają. Potrzebują się nawzajem, nie są w stanie samodzielnie istnieć, tak jak dół nie może istnieć bez góry, a zimno bez ciepła. Oba aspekty są od siebie zależne i sie uzupełniają. W przeciwieństwie do nas europejczyków, Chińczycy wydają się bardziej ulegli ich siłą jest miękkość a nie twardość. Taoiści widzą w miękkości ukrytą siłę. Woda jest miękka i podatna na kształtowanie, ale płynąc przez skały, jest w stanie wydrążyć Wielki Kanion. Otto skuteczność wielkiej siły.
W Stanach Zjednoczonych spotyka się z nurtami New Age z szamanami, czarownicami i neopoganami. Grupę tę cechuje demokracja. Samemu wybiera się bogów i boginie a wybór ten nikogo nie obraża. Bogowie nie są zazdrośni o względy... jeśli jakiś bóg ci nie odpowiada możesz go zwolnić z pracy.
Na koniec wybiera się do Izraela by poznać tajniki kabały. Sam będąc niepraktykującym żydem pamięta że judaizm opiera się na zasadach które prowadzą żyda przez świat za rękę . Bóg jest jak ojciec, który uczy swe dziecko. Widzi, że zamierzamy popełnić głupotę, ale pozwala nam to zrobić, ponieważ mamy wolną wolę. Reguły i zasady są ważne dla dziecka by ten sobie nie zrobił krzywdy ale tylko od niego zależy czy będzie zgodnie z nimi postępował. Na koniec podróży Erica Weinera jeden z jego żydowskich krewnych opowiada dowcip który pozwoli mu spojrzeć na swoje spotkanie z innej perspektywy:

Był sobie żyd. Nazwijmy go Mosze. Pewnego dnia postanowił zostać katolikiem, przychodzi więc do kościoła i mówi:
- Ojcze chciałbym być katolikiem.
- Nie ma problemu - mówi ksiądz, po czym skrapia Moszego wodą i trzy razy powtarza: - Nie jesteś żydem, jesteś katolikiem.
Odsyła go do domu, ale wcześniej ostrzega:
- My katolicy, jemy rybę tylko w piątki, pamiętaj.
Mosze zapewnia, że to żaden problem. niestety, kilka dni później, w środę, nachodzi go straszna ochota na rybę. Nie może się oprzeć, więc wymyka się do knajpki. Tam, nad talerzem z wielkim halibutem, zastaje go ksiądz.
- Mosze! Co ty robisz? Mówiłem że ryby możesz jeść tylko w piątki!
- Ale to nie jest ryba. To marchewka - odpowiada Mosze.
- Co ty wygadujesz! Przecież widzę, że to ryba.
- Nie pokropiłem ją wodą i powiedziałem trzy razy: "Nie jesteś rybą, jesteś marchewką".

Warto poświecić tych kilka wieczorów na lekturę tej książki by spojrzeć na nas samych z trochę innej perspektywy bo o ile świat jest mozaiką różnorodności to my spoglądamy na niego jednak z jakiegoś kulturowego kontekstu i mimo woli go zniekształcamy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz