sobota, 2 lipca 2016

Futbolowa gorączka

Kreślę te słowa niecałe dwa dni po ćwierćfinałowym meczu Polski z Portugalią (1:1 a w karnych 5:4 dla drużyny Ronaldo). Chciałoby się powiedzieć, że tak niewiele wystarczyło, by po raz pierwszy zdobyć medal na mistrzostwach europy. Kilka bardziej zdecydowanych akcji, trochę więcej koncentracji i bylibyśmy u bram piłkarskiego nieba. Pozostaje nam jednak duma i radość. Nasi reprezentanci wykonali kawał dobrej roboty i nikt nie może się czuć rozczarowany, jakby na to nie patrzeć nie przegrali żadnego meczu na turnieju. Bywają gorsze rzeczy w życiu kibica niż brak awansu do półfinału kontynentalnych mistrzostw.
Coś o tym może powiedzieć Nick Hornby, znany i sławny pisarz brytyjski, który od dzieciństwa jest fanem londyńskiego Arsenalu.


W roku 1992 popełnił książkę Futbolowa gorączka, która dla wielu to arcydzieło literatury z pod znaku piłki nożnej. Autor bierze pod lupę swoją niemal 25 letnią przygodę z Arsenalem Londyn, po raz pierwszy ojciec zabrał go na mecz ze Stoke City, gdy ten miał 11 lat, z samego spotkania niewiele pamięta, jedynie niesłusznie podyktowanego karnego, ale od tego dnia poczuł się cząstką kibicowskiej społeczności.
Książka podzielona jest na trzy części. Pierwsza to wspomnienia z lat 1968-1975, początki miłości i sukcesy klubu mistrzostwo, puchar Anglii i puchar Miast Targowych (poprzednik pucharu UEFA i dzisiejszej Ligii Europy). Kolejna część to lata 1976-1986, kompletna posucha naprawdę ciężki czas dla kibica, który Hornby rekompensował sobie studiami literatury angielskiej, pracą jako nauczyciel języka angielskiego i oglądaniem klubu z niższej ligi Cambridge United. Dopełnieniem chudych lat było spotkanie finałowe Pucharu Europy po między Juventusem Turyn a FC Liverpool i tragedią jaką spowodowali angielscy kibice na belgijskim stadionie Heysel (śmierć 38 włoskich kibiców). Sam Hornby oglądał spotkanie ze swoimi włoskimi studentami tłumacząc im co właściwie się stało, czując wstyd za brytyjskich kibiców, czując w sercu, że gdyby w tym miejscu znaleźli się fani Arsenalu skończyło by się podobnie, gdyż takie zachowanie to część angielskiej kibicowskiej subkultury.
Pomimo tego obejrzał mecz to końca:

(...) pozostał w nas ostatni, nieusuwalny element obsesji, który sprawił, że podjęliśmy rozmowę o wątpliwym rzucie karnym przesądzającym o zwycięstwie Juventusu 1:0. Chętnie myślę, że znam odpowiedzi na większość absurdów związanych z piłką nożną, lecz ten jest niemożliwy do wyjaśnienia.

Część trzecia lata 1986-1992 to lata tłuste, zakończone dwukrotnym zdobyciem mistrzostwa Anglii. Hornby powoli już tracił nadzieje że za jego życia Arsenal ponownie sięgnie po pierwsze miejsce w lidze czekał na nie 18 lat. 
Ciężko sklasyfikować tą pozycję, bez wątpienia jest to kawał historii Arsenalu Londyn, na pewno samej Wielkiej Brytanii epoki Margaret Thatcher (1975-1990), ale przede wszystkim jest to biografia zagorzałego fana. Wokół piłki nożnej kręci się jego całe życie, wszystkie decyzje, wybory, znajomości, każdy najmniejszy szczegół jest podporządkowany kibicowaniu. Gdy spotykał się z niezbyt wysoką dziewczyną musiał zmienić sektor by i ona dobrze widziała spotkania. Cieszy się jak dziecko gdy w końcu po 20 latach zamieszka w pobliżu stadionu swojego ukochanego klubu. Wszystko to opisuje znany pisarz, którego mało kto podejrzewałby o takie maniakalne zamiłowanie do futbolu. Futbolowa gorączka to skomplikowane studium obsesji, rodziny, męskości, pochodzenia społecznego, osobowości, dojrzewania, wierności, depresji i radości. Obowiązkowa lektura dla fana piłki nożnej, trzeba ją przeczytać by zrozumieć emocję jakie targają przeciętnego kibica.

A teraz całkiem od siebie, nieco z innej beczki, czyż piłka nożna nie jest piękna, szkoda naszej reprezentacji (nie mogłem zasnąć po meczu), bo swoją grą zasłużyli by grać w półfinale, ale Walijczycy zrobili to czego nie dokonali Polacy, awansowali do kolejnej rundy pokonując Belgię 3:1, ciekawe jak wysoko ci dzielni wojownicy zajdą, już dokonali niemożliwego, póki piłka w grze, kto wie... może finał... a potem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz